Plenerowy ślub na Mazurach
Kiedy na etapie planowania wraz z Marcinem rozmawialiśmy o naszym ślubie, zgodnie stwierdziliśmy, że będzie to mała ceremonia. Na początku pojawił się nawet plan, aby wyjechać w góry, zabierając ze sobą jedynie świadków i tam się pobrać. Ostatecznie uznaliśmy, że chcemy tę chwilę dzielić z naszą rodziną i przyjaciółmi. Ślub zorganizowaliśmy w cztery miesiące, datę wybraliśmy losowo i padło na 6 września w piątek. Bardzo zależało mi, aby był to plenerowy ślub na Mazurach.
Gdy tylko Marcin mi się oświadczył nie przyjmowałam do głowy innego miejsca na ślub niż Stary Mazurski Folwark. Te miejsce skradło moje serce, gdy pierwszy raz odwiedziłam tam Olgę. To siedlisko łączy w sobie wszystko, co kocham. Mazurski charakter zabudowy, zwierzęta, mnóstwo zieleni, piękny krajobraz i duszę włożoną w całą organizację. Od początku chciałam zorganizować przyjęcie w stylu wiejskim, a samo miejsce w dużej mierze wykonało całą pracę za nas. Ceremonia odbyła się w sadzie, z widokiem na rozległe pola. W tym dniu świętowało razem z nami niecałe 40 gości, cztery psy, stado koni i dwie owieczki.
Rustykalne wesele w plenerze
Zależało nam na stworzeniu swobodnej, rodzinnej atmosfery. Od początku chcieliśmy pobrać się w ogrodzie. Nie stworzyliśmy nawet planu B, gdyby pogoda nam to uniemożliwiła. Natura była nam jednak przychylna i podarowała nam ciepłe, jesienne słońce od samego rana. Przyjęcie w dużej mierze również odbyło się na zewnątrz. Rozpaliliśmy ognisko i po prostu spędziliśmy wspaniały czas z naszymi przyjaciółmi. Wieczór był chłodny i przydały się koce, które przygotowaliśmy dla naszych gości. Z uwagi, że od wielu lat nie jem mięsa i mieliśmy również wegańskich gości, zrezygnowaliśmy z mięsa podczas obiadu. Wegańskie jedzenie w Folwarku było przepyszne i niektórzy mięsożerni gości również je chwalili ???? Prawie cały słodki stół był domowej roboty, a ja sama w nocy przed weselem piekłam muffiny.
Większość zdjęć wykonał nasz fotograf Piotr z firmy Mazurskie śluby. Część zrobiłam sama, a kilka ujęć uchwycił mój świadek, Milo. Wszystkie zdjęcia obrobiłam jednak sama, ponieważ zależało mi na konkretnym stylu obróbki.
Ozdobami również zajęliśmy się sami. Tata Marcina zbudował drewnianą pergolę, którą ozdobiliśmy ruskusem i łapaczami snów. Rodzice Marcina wycięli nam również plastry drewna i przygotowali szwedzkie ogniska. Razem zrobiliśmy galerię z naszych zdjęć na starej palecie. Z uwagi na ekologię zrezygnowaliśmy z ciętych kwiatów na stołach. Zamiast tego ustawiliśmy na nich paprocie i zioła w doniczkach, którymi później obdarowaliśmy naszych gości. Na mosiężne świeczniki regularnie polowałam na allegro, codziennie śledząc aukcje. Natomiast świeczniki z drewna otrzymaliśmy od mojej panny młodej, Marty. Zależało nam, aby nasze wesele było ekologiczne, kupiliśmy sojowe świece i praktycznie całkowicie udało nam się uniknąć plastiku. Większość dekoracji została wykonana z drewna, papieru i bawełnianych sznurków. Nawet wstążki przy moim bukiecie i wianku powstały z lnu. Na zewnątrz, na altance przy ognisku zawiesiliśmy girlandy świetlne. A drewniane tipi ozdobiliśmy lampkami, które pożyczyłam od mojej panny młodej Pauliny.
Choć nie wszystko wyszło zgodnie z planem, nic bym nie zmieniła
Miejsce – Mazurski Stary Folwark
Suknia – Lucky Dots
Wianek – Encza photo props
Bukiet – Kwiaciarnia parkowa
Lniane wstążki do bukietu – She Makes oraz Shy Ribbons
Zaproszenia – Biały kot
Makijaż – Biuti studio